Broda w PRL-u

Kiedyś, kiedy byłem młody, nosiłem brodę, a dzisiejszym młodym trzeba wiedzieć że w PRL u, nie było to łatwe, czasem wręcz niebezpieczne! Naprawdę. Broda w czasie stanu wojennego, była symbolem opozycjonisty.

 I trzeba było sobie radzić z pielęgnacją. Uwierzcie mi, dbanie o zarost przy pomocy wody po goleniu Wars, kremu Nivea i szamponu do mycia włosów, było nie lada wyzwaniem. A jednak ludzie nosili brodziszcza , myli je szamponami Bambino, używali mydeł dla dzieci czy  białego jelenia. Była jeszcze Przemysławka, niektórym w tamtym czasie służyła do wyższych celów… 

A i broda miała  wtedy po prostu kształt brody, nie było stylistów. Popularne wtedy były dwa rodzaje zarostu , długi i krótki – proste. W telewizji dwa kanały i łysy jak kolano amerykański super glina  Kojak, dla równowagi, Szymon Kobyliński, z długą białą brodą, no i mój faworyt w kategorii ”zadbany zarost”- Leonard Pietraszak, jego broda w filmach, zawsze wyglądała schludnie. Lenin, jako wzorzec nie był wtedy brany pod uwagę.

NIE  było Barberów!  samemu trzeba było ogarniać zarost, można było pójść do fryzjera, podciąć brodę , ale nie były to zabiegi w najmniejszym stopniu przypominające dzisiejsze „barberskie spa” Ale ja już wtedy używałem kartacza! w postaci szczotki do włosów mojej siostry, nikomu o tym nie mówiłem, bo szczotka była, mało tego że damska, to jeszcze czerwona. 

Pamiętam jak dostałem od znajomych moich rodziców mydło do brody, przywiezione z NRD, kolor miało podobny do szarego mydła, tylko lepiej pachniało, miało jakieś logo, ale nie pamiętam jakie, mało go używałem, żeby na dłużej starczyło.

 Mój kolega, też brodacz, za przykładem swojej mamy, która „ łapała deszczówkę” do mycia włosów, mył brodę tylko deszczówką, twierdząc że dobrze to wpływa na porost. Wierzyłem mu, myślałem nawet żeby także „łapać” deszcz, tylko z przyczyn technicznych zrezygnowałem z tego pomysłu. Każdy starał się dbać o swoją brodę, na swój własny sposób, olejek rycynowy, kupowany w aptece, choć mocno obciążał włosy i równie mocno „tłuścił” garderobę, dawał poczucie komfortu. 

Nie chciałbym generalizować, pewnie w PRL u byli ludzie o wysokiej świadomości co do pielęgnacji zarostu (L. Pietraszak np.) ale były tez osoby zapuszczające brodę z bardzo prozaicznych powodów, brak żyletek i mydła (kremu) do golenia! 

Do dziś używam mydła do mycia brody, tylko już zdecydowanie lepszego, Jasna Strona Brody, od Stylowego Brodacza, mam suchą skórę pod brodą, a to mydełko jest świetne na takie przypadłości. 

A więc , Panowie „chcieć to móc”  dziś wystarczy chcieć mieć pięknie zadbaną brodę, wzbudzać zachwyt, są ku temu warunki, ale ja spróbuję  chyba nałapać deszczówki, taki mój underground, butelkowana, może zrewolucjonizować światowy przemysł kosmetyczny.

Autor: Andrzej Wypych
Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe